Zaczynali od kilku zwierząt na własne potrzeby. Jednak wraz z upływem czasu było ich coraz więcej, w tym m.in. wielbłąd, alpaki, jeżozwierze czy kózki miniaturki. Dzisiaj Ranczo Zwierzogród cieszy się dużą popularnością wśród dorosłych i dzieci, które mogą spędzić czas w otoczeniu zwierząt. W pozyskaniu dotacji na utworzenie tego niezwykłego miejsca pomogli doradcy Agraves.
– Dzisiaj mamy 3 gatunki owiec: walizerskie, rackie śruborogie oraz kameruńskie. Do tego wielbłąd, dromader jednogarbny, 2 alpaki, osioł poitou, 2 osiołki domowe, kózki miniaturki, mary patagońskie, jeżozwierze, skunksy i króliczki miniaturki. Poza tym są jeszcze 2 gatunki sów, papugi, kilka gatunków bażantów ozdobnych i bocian biały. Dodatkowo spacerujące wszędzie kotki i pieski. A i jeszcze konie, krowa szkocka i jałówka krowy watussi, czyli afrykańskiej krowy mlecznej – mówi Marlena Konopka, właścicielka Rancza Zwierzogród.

– Jestem bardzo zadowolona ze współpracy z Agraves. To zdjęło z nas ciężar całej biurokracji i spraw formalnych. To było bardzo pomocne, że miałam taki psychiczny spokój, że wszystko jest ogarnięte, a ja nie muszę się stresować i o tym myśleć – dodaje pani Marlena.
Ranczo z miłości do zwierząt
Ranczo Zwierzogród nie mogłoby powstać, gdyby nie miłość małżeństwa Janusza i Marleny do zwierząt. Zanim jednak pojawiło się Ranczo Zwierzogród, jego właściciele skupiali się przede wszystkim na gospodarstwie rolnym, które pan Janusz przejął lata temu po swoich rodzicach. Było ono nastawione przede wszystkim na produkcję mleka.
– To było gospodarstwo prowadzone od pokoleń. Przejąłem je po rodzicach, a zamiłowanie do zwierząt mam od dziecka. Kończąc podstawówkę myślałem o nadleśnictwie, że tam będę miał większy kontakt ze zwierzętami. Ale w ostatniej chwili zmieniłem na technikum rolnicze i zostałem na gospodarce – opowiada Janusz Konopka.
W pewnym momencie małżeństwo powoli zaczęło kupować coraz więcej zwierząt na swoje własne potrzeby. Pojawiły się kózki miniaturki, bażanty ozdobne, papugi.
– Te zwierzęta były dla nas i dla naszych dzieci, żeby one miały z nimi kontakt. A druga sprawa, że my czerpaliśmy z tego dużo radości, bo kochamy zwierzęta – opowiada Marlena Konopka.
Gwiazdą został wielbłąd Jamal
Prawdziwym strzałem w dziesiątkę okazał się zakup wielbłąda o imieniu Jamal. Jak się okazuje, w ranczu znalazł się dość przypadkowo.
– Znajomy spytał się „A nie chcecie wielbłąda?”. Ja sobie myślę, że nie mamy ani pomysłu, ani miejsca na wielbłąda. A on, że jest właśnie w trasie, a ma na samochodzie półtorarocznego wielbłąda. Spojrzałam na męża, pytam się czy bierzemy, a mąż na mnie i mówi „bierzemy” – opowiada Marlena Konopka.

– Byłam zaskoczona, bo myślałam, że będzie przeciwny. Wieczorem wielbłąd był już u nas. Dopiero na drugi dzień doszło do mnie, że mamy wielbłąda. Zaczęliśmy dzwonić po ludziach z całej Polski, do weterynarzy i powoli zdobywaliśmy wiedzę – dodaje właścicielka Rancza.
Szybko okazało się, że wielbłąd zaczął budzić duże zainteresowanie wśród wielu ludzi, którzy przejeżdżali w pobliżu rancza. W końcu zaczęły się pojawiać telefony z przedszkoli czy dzieci mogłyby przyjechać i zobaczyć zwierzęta.
– Zaczęliśmy myśleć nad jakąś alternatywą, może faktycznie jakaś zagroda edukacyjna. Zwłaszcza, że gospodarka nie była już tak dochodowa, jak kiedyś. Potem przyjechały kolejne zwierzęta, jak alpaki, jeżozwierze, mary patagońskie, skunksy, króliki czy kózki miniaturki – mówi pani Marlena.
Współpraca z Agraves
W czerwcu 2024 roku Ranczo Zwierzogród zostało otwarte. Ale jego budowa byłaby o wiele trudniejsza bez dotacji, którą właściciele otrzymali w ramach premii na rozpoczęcie działalności pozarolniczej. W pozyskaniu dofinansowania pomagali doradcy Agraves.
– W internecie wyświetliła mi się reklama firmy Agraves i zadzwoniłam. Trafiłam na pana Kacpra, który mi wszystko wyjaśnił i powiedział że jest premia dla rolników na działalność pozarolniczą. Spotkaliśmy się, pan Kacper wszystko nam wyjaśnił i zdecydowaliśmy się na współpracę – wspomina Marlena Konopka.
– Zaczęliśmy tworzyć cały biznesplan. Początkowo to było trochę działanie na oślep. Coś chciałam, ale jeszcze nie wiedziałam co i dopiero w trakcie tej współpracy dochodziliśmy do tego, co jest aktualnie – dodaje właścicielka Rancza Zwierzogród.

– Potrzebna nam była właśnie taka firma, która doskonale orientuje się w kwestiach rolniczych – wtrąca z kolei Janusz Konopka.
– Doradcy Agraves po prostu ubierali w słowa nasze pomysły. Ta współpraca była nam naprawdę bardzo potrzebna. Dzięki Agraves pozyskaliśmy dotację, która nam pomogła stworzyć to miejsce z takim powodzeniem – opowiada Marlena Konopka.
Opieka nad zwierzętami
Dużym wyzwaniem dla właścicieli jest zapewnienie odpowiedniej opieki dla wszystkich zwierząt.
– Sam zakup i sprowadzenie zwierzęcia to najmniejszy problem. Temu zwierzęciu trzeba zapewnić odpowiednie warunki, wyżywienie i opiekę weterynaryjną. A nie oszukujmy się, do zwierząt takich jak wielbłąd, alpaki, mary patagońskie, skunksy czy jeżozwierze z weterynarzami jest problem – opowiada Marlena Konopka.

Dlatego pani Marlena jest w kontakcie z weterynarzami z całej Polski, także z poznańskiego zoo.
– Poza tym bardzo ważny jest dla mnie kontakt z innymi hodowcami czy ludźmi, którzy prowadzą podobne działalności. Dużo na nich polegam. Jak coś mnie niepokoi, to po pierwsze dzwonię właśnie do hodowców. Oni mnie nakierowują, by coś spróbować. A jeśli nie są w stanie mi pomóc to wtedy dzwonię do weterynarza – mówi pani Marlena.
Oderwać się od rzeczywistości
Ranczo Zwierzogród szybko stało się bardzo popularnym miejscem, zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci.
– Jest duże zapotrzebowanie na takie miejsca. Ludzie nie mają możliwości i kontaktu z takimi zwierzętami. Dlatego szukają miejsc, gdzie mogliby z nimi obcować i gdzie dzieci mogłyby mieć realny kontakt ze zwierzęciem. Tutaj widzą, jak zwierzę się zachowuje, że ma swoje potrzeby i cierpliwość. Widzą, że to żywe stworzenie, które czuje, myśli, ma prawo mieć zły humor i nie jest zabawką – opowiada pani Marlena.

W ranczu dzieci mają również możliwość nakarmienia zwierząt.
– To się stało fajnym sposobem na spędzenie niedzieli. Jest dużo rodzin, co było kilka razy i przyjeżdżają z daleka, mają swój koszyczek, rozpalam grilla i piknik zapewniony. Dla nas nagrodą jest to, że ludzie wychodzą od nas zadowoleni, że miło spędzili czas. W wakacje Ranczo otwieraliśmy o godzinie 11 i niektóre rodziny potrafiły spędzić tu czas nawet do 19 – mówi Janusz Konopka.
– W dzisiejszych czasach pozamykaliśmy się w domach, wciągnął nas internet i telefony. A to jest miejsce do aktywnego spędzenia czasu, gdzie ludzie potrafią zapomnieć o komórkach. Zresztą, mamy tutaj fatalny internet, ale w tej sytuacji to jest akurat nasz plus i specjalnie nic z tym nie robimy. To ma być miejsce w którym można oderwać się od rzeczywistości – kończy Marlena Konopka.
Zapoznajcie się z naszymi wszystkimi usługami oraz
odwiedzajcie nasze profile w mediach społecznościowych!